Forum Michael Jackson... Living legend... Strona Główna    
  Profil  
FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Prywatne Wiadomości Zaloguj  

Opowiadanie #3 (nie o Michaelu) II

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Michael Jackson... Living legend... Strona Główna :: Opublikuj swoje opowiadanie o Michael'u!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Billie Jean




Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:24, 13 Mar 2009    Temat postu: Opowiadanie #3 (nie o Michaelu) II

Druga część z życia naszej Billie Jean i E'Casanovy (Abbigail i Kevina)

Minęły dwa lata, odkąd Abbigail (Billie Jean) i E'Casanova się rozstali. Nadchodziła wiosna, przyroda budziła się do życia. Słońce dawno schowało się za horyzontem, a wszystko zaczęło się o godz. 23:00, za kulisami koncertu Billie Jean. Pracował nad nią sztab ludzi: 3 krawców, 3 stylistów i 3 fryzjerów. Była już gotowa, ubrana w wysokie buty, sukienkę w pasy, białą marynarkę i białą fedorę z czarnym pasem (wszystko przygotowane w stylu Michaela Jacksona). Wszystkie światła były powygaszane, fani czekali tylko, gdy nadejdzie początek. I oto przyszedł manager, mówiąc:
- Billie Jean? Idź na scenę, zaczynamy!
Billie, w pełni gotowa wyszła na zupełnie ciemną scenę. Nagle rozległa się muzyka, biały reflektor od góry oświetlał piosenkarkę. Annie stała za kurtynami i obserwowała wszystko. Billie Jean zaczęła tańczyć i śpiewać:
- As He Came Into The Window
It Was The Sound Of A Crescendo
He Came Into Her Apartment
He Left The Bloodstains On The Carpet
She Ran Underneath The Table
He Could See She Was Unable
So She Ran Into The Bedroom
She Was Struck Down, It Was Her Doom
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK
Are You OK, Annie
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK
Are You OK, Annie
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK?
Are You OK, Annie?
Annie Are You OK?
So, Annie Are You Ok, Are You Ok, Annie?
(Annie Are You OK?)
(Will You Tell Us That You're OK?)
(There's A Sign In The Window)
(That He Struck You - A Crescendo Annie)
(He Came Into Your Apartment)
(He Left The Bloodstains On The Carpet)
(Then You Ran Into The Bedroom)
(You Were Struck Down)
(It Was Your Doom)
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK?
Are You OK Annie?
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK?
Are You OK Annie?
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK?
Are You OK Annie?
You've Been Hit By
You've Been Hit By -v A Smooth Criminal
So They Came Into The Outway
It Was Sunday - What A Black Day
Mouth To Mouth Resus - Citation
Sounding Heartbeats - Intimidations
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK?
Are You OK Annie?
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK?
Are You OK Annie?
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK?
Are You OK Annie?
Annie Are You OK?
So, Annie Are You OK
Are You OK Annie?
(Annie Are You OK?)
(Will You Tell Us That You're OK?)
(There's A Sign In The Window)
(That He Struck You - A Crescendo Annie)
(He Came Into Your Apartment)
(He Left The Bloodstains On The Carpet)
(Then You Ran Into The Bedroom)
(You Were Struck Down)
(It Was Your Doom)
(Annie Are You OK?)
(So, Annie Are You OK?)
(Are You OK Annie?)
(You've Been Hit By)
(You've Been Struck By -
A Smooth Criminal)
Okay, I Want Everybody To Clear The Area Right Now!
Aaow!
(Annie Are You OK?)
I Don't Know!
(Will You Tell Us, That You're OK?)
I Don't Know!
(There's A Sign In The Window)
I Don't Know!
(That He Struck You - A Crescendo Annie)
I Don't Know!
(He Came Into Your Apartment)
I Don't Know!
(Left Bloodstains On The Carpet)
I Don't Know Why Baby!
(Then You Ran Into The Bedroom)
I Don't Know!
(You Were Struck Down)
(It Was Your Doom - Annie!)
(Annie Are You OK?)
Dad Gone It - Baby!
(Will You Tell Us, That You're OK?)
Dad Gone It - Baby!
(There's A Sign In The Window)
Dad Gone It - Baby!
(That He Struck You - A Crescendo Annie)
Hoo! Hoo!
(He Came Into Your Apartment)
Dad Gone It!
(Left Bloodstains On The Carpet)
Hoo! Hoo! Hoo!
(Then You Ran Into The Bedroom)
Dad Gone It!
(You Were Struck Down)
(It Was Your Doom-Annie!)
Aaow!!!
Stała 5 minut w pozycji typowej dla zakończenia Smooth Criminal, szybko oddychając. Publika zamarła, wszyscy czekali na kolejny ruch. Zastanawiali się, co teraz zrobi artystka. Najzagorzalsi fani wiedzieli od razu, że to początek kolejnej piosenki. Wtem rozległa się rytmiczna, wpadająca w ucho melodia. Billie Jean ukłoniła się i tak została przez chwilę. Publika zaczęła krzyczeć i wiwatować, a niektórzy rzucali jej kwiaty. Billie Jean rzuciła fedorę fanom i podeszła do końca sceny. Chwyciła białą baseball'ówkę i zaczęła śpiewać, przy tym rytmicznie tańcząc, przy końcach refrenu gwałtownie się zatrzymując:
- (Why don't you give me some time)
(Won't you give me some time)
Pretty baby
Kisses for your loving
I really get it when you're
Next to me yeah yeah
I'm so excited how you
Give me all your loving
I got it coming and it's ecstacy
Streetwalking baby
Cause everyday I watch you
Paint the town so pretty
I see you coming in and off
On my thought yeah yeah
You don't believe me then
You can ask my brother
Cause everyday at six
Home alone
Because
Baby I love you
Baby I love you
Baby I want you
Baby come love me
Baby I need you
You're so satisfying
I hear you walking
Cause your body's talking to me
I chase you every step of the way yeah yeah
An invitation to some
Faraway hot island
If I can show you baby
Home with me
You see I never met a girl
Just like you
Come so easy
Don't you break my heart
Cause I love you
You see I never met a girl
Just like you
Come so easy
Don't you break my heart
Cause I love you
Streetwalking baby
(Why don't you give me some time)
(Won't you give me some time)
(Why don't you give me some time)
(Won't you give me some time)
I have to tell you
That you give me strong hot fever
My every thought is you
And that's a fact yeah yeah
I'd like to take you places
How about New York City
Or Paris, France
What do you think of that
Because
Baby I love you
Baby I love you
Baby I want you
Baby come love me
Baby I need you
You're so satisfying
You see I never met a girl
Just like you
Come so easy
Don't you break my heart
Cause I love you
You see I never met a girl
Just like you
Come so easy
Don't you break my heart
Cause I love you
Streetwalking baby
I got it coming baby
Baby I love you
Baby I love you
Baby I want you
Baby come love me
Love me baby
Got to have some loving
Got to make you mine
Got to give some loving
Gonna give you loving
Make you mine
Got to get your love
Got to give some love
Got to make somebody
I told you
I told you
You see I never met a girl
Just like you
Come so easy
Don't you break my heart
Cause I love you
Streetwalking baby
Rytmy streetwalker'a obudziły wszystkich i natychmiast każdy wstawał. Gdy melodia powoli ucichła, Billie Jean spojrzała na kurtyny - Annie nie było. Natychmiast się odwróciła, jakby coś usłyszała. Po chwili kurtyny zasunęły się powoli.
- Co się z tobą dzieje? - zapytał zaniepokojony manager. - Zaraz śpiewasz ,,I Will Always Love You", pędź do garderoby!
Billie nie mogła nic powiedzieć. Zwykle stawiała rodzinę nad karierę, ale mając tak twardego agenta można z rodziną się pożegnać. Pospiesznie zmieniała krótką sukienkę na piękną, długą, srebrną cekinową suknię. Łagodne fale z - poczerniałych już - włosów zostały ułożone, rzucało się w oczy jedynie czerwone pasemko. Wychodziła właśnie na scenę, gdy ujrzała Annie.
- Annie, gdzieś ty była? - podbiegła do córki. - Miałaś być przy...
Nie dokończyła, gdy ujrzała w zasięgu wzroku te znajome, czarne buty. Wodziła wzrokiem ku górze i ujrzała tego, który ofiarował jej swoje serce - E'Casanovę.
- To ja idę pograć z ochroną w karty. - rzekła Annie cienkim, lecz melodyjnym głosem.
Wydawało się, że Annie jest kolejną młodą artystką, lecz o innej urodzie - widać już było wszystko: blond włoski, które z każdym rokiem przybierały ciemniejszą barwę, oczy równie piękne, koloru piwnego i wypukłe, różowe usteczka. Billie Jean spojrzała na nią łagodnie i zwróciła się ku chłopakowi, niemal Michaelowi Jacksonowi, którego wyrwano z klipu ,,Speed Demon".
- Ślicznie wyglądasz... - szepnął, tuląc dziewczynę, widocznie lekko łzawiącą. - Wychodzisz już?
- Tak, ja... - ocierała łzy Billie. - Muszę iść.
Zniknęła gdzieś za kurtyną. Stanęła przed mikrofonem, policzyła cicho do 4 i zaczęła śpiewać:
- If I should stay,
I would only be in your way.
So I'll go, but I know
I'll think of you ev'ry step of the way.
And I will always love you.
I will always love you.
You, my darling you. Hmm.
Bittersweet memories
that is all I'm taking with me.
So, goodbye. Please, don't cry.
We both know I'm not what you, you need.
And I will always love you.
I will always love you.
I will always love you.
I hope life treats you kind
And I hope you have all you've dreamed of.
And I wish to you, joy and happiness.
But above all this, I wish you love.
And I will always love you.
I will always love you.
I will always love you.
I will always love you.
I will always love you.
I, I will always love you.
You, darling, I love you.
Ooh, I'll always, I'll always love you.
Po twarzy ciekły jej łzy, widać było rozpacz... Ale czemu? Ma powody do radości, więc czemu się smuci? Zeszła ze sceny i zamknęła się w garderobie. E'Casanova był ciekawy, co też mogło się stać. Poszedł za nią. Stanął przy drzwiach i zapukał dwa razy. Billie Jean nie odpowiedziała, więc po cichu wszedł. Zamknął drzwi tak cicho, jakby się włamywał, tak samo podszedł do dziewczyny siedzącej na sofie.
- Mogę jakoś pomóc? - kucnął na przeciw niej.
Billie nie odpowiadała, lecz lekko się uśmiechała. E'Cas oparł się o jej kolana rękami i spojrzał w jej oczy.
- Dowiem się, czy będę szukał powodu? - zaśmiał się. - Nie zamykaj się w sobie, bo to ostatnie, co chciałbym, żebyś zrobiła.
- To prawda, że nie chciałeś wrócić do Londynu? - zapytała drżącym głosem.
Chłopak wstał i zaczął chodzić po garderobie.
- Proszę, powiedz, że to nieprawda. - szlochała. - Powiedz, że media kłamały... Ale jeśli to prawda, przyznaj. Przyznaj, że wszystko, co poświęciłeś i przerwałeś, było tylko grą. Powiedz, że chciałeś...
Pokazała mu gazetę, w której była plotka: ,,E'Casanova nie wróci do Lonynu".
- Zniszczyć ci życie? - zapytał, rzucając gazetę w kąt. - Przecież wiesz, że ja bym tego nigdy nie zrobił... Zwłaszcza tobie.
- Skąd mogę wiedzieć? - zwróciła się do niego.
- To... Racja. - oparł się ręką o ścianę, drugą opierając na biodrach. - Skąd mogłaś... Nie znasz mnie przecież tak dobrze... Ale fakt, że mi zaufałaś. Czy podczas twojej rekonwalescencji zrobiłem ci krzywdę?
- No... Nie. - zaprzeczyła.
Artysta usiadł obok niej, objął ją i mówił:
- Pamiętaj, że mi zawsze możesz zaufać. Będę zawsze, kiedy będziesz mnie potrzebowała, kiedy będziesz przeżywała coś trudnego lub coś radosnego. Możesz myśleć o mnie cokolwiek... Ja rzuciłem pracę, bym mógł spędzać z tobą wolne chwile i raczej nie wiem, jak inaczej bym wykorzystał te dni. Dla mnie - odkąd pamiętam - nie liczy się nikt poza tobą. Jesteś kimś wyjątkowym, jesteś piękna, utalentowana... Potrafisz być artystką, mamą, przyjaciółką... Potrafisz być każdym, kim byś chciała. Bóg dał ci to wszystko, łącznie z moją miłością. Osobiście nie mówiłem jeszcze tego dziewczynie, ale kocham cię nad życie i nie wiem dalej, jak możesz myśleć, że mógłbym cię opuścić tak bez walki.
Billie zaśmiała się.
- Nigdy? - zdziwiła się. - A ile już ich miałeś?
- Kto to zliczy? - zaśmiał się E'Cas. - Ważne, że jesteś ty i nikt więcej.
Siedzieli tak 5 minut. Billie wodziła dłonią po jego policzkach.
- A mi strasznie podoba się twoja gładka twarz. - zaśmiała się. - Przepraszam teraz, muszę... Muszę się przebrać.
- Oczywiście. - uśmiechnął się chłopak. - Będę czekać z Annie.
Wyszedł i skierował się ku dziewczynce, która śpiewała melodyjnym głosem:
- We've got rainbows yet to find
And we'll find them all in time
Girl you know someday we'll even touch the sky
Just climb on the wings of my love
Anytime you want to leave your world behind
I'll take you high on the wings of my love
Just take my hand and together we'll touch the sky
Just climb on the wings of my love
Yes remember I will always be around
I'll take you high on the
wings of my love
- Słyszę nowy talent. - zaśmiał się tancerz. - Niedługo przegonisz mamę.
- E'Casanova! - krzyczała Annie, rzucając mu się na szyję.
- A nie tata? - zdziwił się Joe. - Nie jesteście razem?
- Są, ale mama zabrania mi mówić tata, bo... Tego nie wiem, bo przestałam słuchać. - wyjaśniła dziewczynka.
- Tak to się słucha rodziców? - uśmiechnął się E'Cas. - Chodź, usiądziemy.
- Gdzie Billie Jean? - zapytał ochroniarz.
- Przebiera się. - odparł chłopak, potem zwrócił się do Annie. - Powiedz mi, czy ty chcesz być jak mama?
- O tak, ja ją naśladuję. - kiwnęła głową. - Tylko mówi, że nie powinnam we wszystkim i nad tym się zastanawiam...
- Są takie rzeczy na świecie, na które pozwala się ludziom w konkretnym wieku, maleńka. - powiedział E'Cas. - Ty masz 5 lat więc nie obrażaj się, jeśli ktoś zabroni ci np. tanczyć układ mamy do piosenki ,,2Bad".
- Mama powiedziała, że nie mogę tańczyć jej układów, bo mogę zrobić sobie coś z kościami. - wzruszyła ramionami.
- Po pierwsze: kośćmi. - odparł chłopak. - Po drugie: bo mama to zlekceważyła, będąc w twoim wieku i do dziś miewa bóle, przez które nie może chodzić...
- Skąd to twierdzenie? - zapytał Joe.
- Nocami się do niej dzwoniło. - wzruszył ramionami. - I ona do mnie dzwoniła.
- Tylko dlatego przyjechaliśmy? - pytał dalej.
- Nie, no coś ty! - dziwił się. - Chciałem zobaczyć tą, która tak opanowała moje życie... I tą drugą, która odziedziczyła talent.
Przyszła Billie Jean ubrana - jak zwykle - w jasne dżinsy, białą bluzkę z podobizną Michaela Jacksona, czarny płaszcz i czarną fedorę.
- Możemy już jechać, chciałabym wam coś pokazać. - uśmiechnęła się.
Nie wyszli jeszcze na ulicę... Przy samych drzwiach zauważyli ich paparazzi. Ochrona bezpiecznie odprowadziła grupę do limuzyny, lecz nie uniknęli zdjęć. W limuzynie Annie powiedziała:
- Ale natrętni...
- Taka ich praca... - odparła Billie, gładząc jej włosy i co chwilę wyjmując rodzynki z kosmyków. - Fotografują z nienacka, a teraz wszyscy zobaczą efekty twojej bitwy na rodzynki ze Scarlett Johansson.
- Obraca się w niezłym towarzystwie. - zaśmiał się E'Cas. - Myślałem, że normalnie tylko twoja rodzina wie o Annie.
- Annie potrzebuje rozrywki. - wzruszyła ramionami dziewczyna, dalej sprawdzając włosy córki. - A ja nie mam czasu.
- Yhm... - przytaknął z głębokim wdechem. - Masz może jakieś plany na występ w tym roku?
- Mam trochę, czemu pytasz? - odrzekła Billie.
- Michael o ciebie pytał... - mruknął E'Cas, spoglądając w okno i patrząc na fanów oglądających się za autem.
- Michael Jackson? - zapytała z szerokim uśmiechem dziewczyna. - Powiedz, że tak.
Złapała go za ramiona i spojrzała w oczy.
- Możliwe. - objął ją i pocałował.
- Żartujesz?! - krzyknęła zafascynowana. - Niemożliwe...
- Skoro tak twierdzisz... - zaśmiał się tancerz.
- To jest... - wzięła głęboki wdech Billie. - Niesamowite... Jak to... To znaczy jak on...
- Dałem mu twoje demo ,,I can be everyone" i... - odparł E'Casanova. - Co tu dużo mówić, spodobało mu się.
- Ty... - złapała się za serce i pocałowała go 3 razy: w policzki i w usta. - Mówiłam ci już, że cię kocham?
- Nie, do teraz trzymałaś się ode mnie na dystans. - spojrzał kątem oka na Annie.
- Więc teraz wiesz... - uśmiechnęła się Billie. - Teraz nic nie mów, zobaczysz coś.
Więcej nie chciała mówić, więc E'Cas również się nie odzywał. Gdy wyjechali z Londynu do Canvey Island, na koniec Point Rd, podjechali pod dużą, pozłacaną bramę, otwartą przed samochodem. Limuzyna zatrzymała się i wypuściła grupę. Natychmiast przywitał ich lokaj, Johnny:
- Witamy. Przejdziecie się państwo pieszo, czy może przyprowadzić konie?
- Przejdziemy się, zamknij bramę. - odparła.
Chłopak nic nie mówił. Podziwiał: z lewej strony drzewa i kojec z dwoma psami, z prawej zaś więcej drzew i mała rzeczka. Spojrzał przed siebie i co widział? Jeszcze więcej drzew i wysoki mur. Zdziwiła go brama, zupełnie taka sama, jak tamta od strony ulicy. Otworzyła się dopiero, gdy pierwsza zamknęła wszystkie zamki. Gdy weszli do środka, chłopak ujrzał ogromny, piękny ogród, przypominający tropikalną dżunglę. Przeszli przez mostek, gdyż rzeczka kończyła się stawem. Przeszli i od razu było widać wielką willę w pełnej okazałości - nieskazitelnie białe ściany i brązowy dach. Lokaj szedł przed nimi i otworzył drzwi. Ich oczom ukazał się wielki, pięknie urządzony salon ze schodami. Johnny oprowadził ich po wszystkim. W salonie najdował się duży, stary kominek, od prawej strony oświetlany przez akwarium o pojemności 150l (100x50x30). Z tamtąd otwarte były szklane drzwi na zimowy taras, który następnie kierował na wybieg ze stajnią, dla koni. Na tarasie stał stolik z ławkami, a po drugiej stronie stał mały plac zabaw dla dzieci (głównie dla Annie, ale odwiedza ją mnóstwo dzieci ze względu na rodzinne występy lub wyłącznie dla dzieci). Salon połączony był z jadalnią i kuchnią po drugiej stronie. W kącie widniała tabliczka, że obok są drzwi do garażu. Przeszli na górę. Tam stanęli w długim korytarzu z mnóstwem drzwi: do łazienki, ubikacji, pralni, 4 sypialnie, 2 sypialni dziecięcych i tej największej - wielkiej sypialni dla rodziców z wyjściem na balkon. Z tarasu na górze, jak i na dole widać ocean. Billie wprowadziła E'Casanovę do wielkiej sypialni, usiadła na dużym łożu i zapytała:
- Teraz możesz mówić... Jak ci się podoba?
- Powiedziałbym ci, ale... - pogłaskał jej policzek. - Brak mi słów na coś tak... Tak wspaniałego. Ale ja mam rodzinę, co z nimi?
- I tu cię mam. - odparła Billie. - 1 sypialnia dla twoich rodziców, 1 dla Dave'a i 2... Te 2 nie wiem, czemu są sypialniami.
- Chodź, pogadamy później... - wyszedł chłopak.
Billie poszła z nim. Zeszli na dół i usiedli przy stole na tarasie.
- Co do Michaela... - zaczął E'Cas. - Chciałby zaśpiewać z tobą parę piosenek...
- Chyba... - westchnęła Billie. - Chyba się zgodzę, ale... Co z Annie? Nie mogę zabierać jej wszędzie, musi zostać, ale nie ma nikogo, kto by się nią zajął...
- Jeśli ja zajmę się nią przez ten tydzień, pojedziesz? - zapytał.
- Może, ale czemu ci tak zależy? - czesała palcami włosy dziewczyna. - Skąd mam mieć pewność, czy jej nie porwiesz?
- Wystarczy, że mi zaufasz... - odparł artysta.
- Ale ja nie mogę ci zaufać... - wstała, podsuwając krzesło do oporu.
- Czemu? - E'Casanova również wstał. - Znam się na dzieciach, w czym problem?
- Nie potrafię zaufać komuś, kogo znam zaledwie rok! - krzyknęła, łapiąc się za głowę.
Po jej policzkach spłynęły łzy. Żeby Annie tego nie widziała, poszła szybko do sypialni na górze. E'Casanova pognał za nią, a dziewczynka bawiła się dalej. Abbigail usiadła na łóżku i pocierała policzki. Chłopak podchodził do niej, mówiąc:
- Wiem, że trudno ci przyzwyczaić się do nowej sytuacji... Wiem, że może zrobiłem coś źle... Na tym polega zaufanie, jeśli popełniłem błąd, masz prawo mnie skarcić... Wiem też, że jesteś cudowną dziewczyną i czuję się naprawdę szczęśliwy, gdy mogę pomyśleć, że jesteśmy razem... Może się powtórzę, nie szkodzi... Możesz myśleć o mnie cokolwiek... Możesz myśleć, że jestem idiotą, bo postanowiłem całkowicie ci się poświęcić... Możesz myśleć, że cię okłamuję... Nawet, jeśli miałabyś do końca życia mi nie ufać, ja wierzę, że, mimo wszystko, będziesz znów promienna, jak wtedy, gdy poszliśmy na ostatni spacer przed moim wyjazdem... Pamiętasz?
Usiadł obok niej, obejmując rękami. Coraz całował skroń, wodząc dłonią po czarnych lokach. Dziewczyna położyła ręce na nogach i ciężko westchnęła.
- Nie zrobiłeś nic złego... - rzekła cicho. - Praktycznie to wszystko moja wina... Nie wiem, kiedy dojdę do siebie po wypadku...
E'Casanova łapał oddech, gdy do pokoju wszedł Dave:
- Widziałeś, jaki mam zawalisty pokój?
- Wiesz, kogo to nie obchodzi? - odparł chłopak.
- Daj spokój, pokusisz się... - śmiał się brat.
- Wynoś mi się... - wyprowadził i zamknął za nim drzwi tancerz.
Usiadł i pogładził policzek Abbigail:
- Ile byś nie wracała do zdrowia, ja będę zawsze...
Abby uśmiechnęła się lekko i wstała. Gdy wyszła z pokoju, weszła Annie. Usiadła obok patrzącego obojętnie w podłogę E'Casanovy i zapytała:
- Czy mamie coś jest?
- Nie, Annie. - westchnął chłopak. - Ona... Nie czuje się najlepiej.
- Ale mama tak zawsze. - dziwiła się. - Czasami jest taka smutna, że nie chce się ze mną bawić, tylko siedzi tutaj i pisze piosenki.
E'Cas uśmiechnął się i pogładził blond włoski dziewczynki.
- Chodźmy na konie. - rzuciła nagle Annie.
Chłopak nie odpowiedział. Chwycił ją za rękę i wyszli do stajni. Tymczasem Abby patrzyła, jak tancerz spełnia się w roli ojca. Podeszła do niej opiekunka (ma jeszcze 17 lat, powinna mieć opiekę), Sandra i powiedziała:
- Panienka nieźle wybrała. Więc czemu mu nie ufa?
- To skomplikowane... - odparła Abby. - Nie potrafię, choć chciałabym... Dorosłam i zastanawiam się, czy zrobiłam dobrze?
- Pewnie. - założyła ręce Sandra. - E'Casanova ma 21 lat, upilnuje panienkę. Poza tym ma świetny kontakt z twoją córką. Mówię panience, nie ma lepszego kandydata... Aż panience zazdroszczę.
Abbigail usiadła na tarasie. Obserwowała całą sytuację, lecz nie słyszała rozmów. Annie siedziała na karym koniu, którego lejce trzymał E'Cas.
- Rzadko z tobą spędza czas? - zapytał po chwili ciszy.
- To zależy. - wzruszyła ramionami dziewczynka. - Jak miałam jeszcze 3, 4 lata, to była ze mną wiele czasu, ale jak skończyłam 5 lat, zaczęła więcej siedzieć sama. Siedziałam dużo z Sandrą i zawsze słyszałam, że mama do ciebie dzwoniła co 5 minut...
Chłopak nie powiedział ani słowa. Wsiadł na konia, przepychając dziewczynkę przy sam łeb zwierzęcia i wyjechali na ulicę (rejony te były mało zaludnione). Stępem jechali przed siebie.
- Mama mówi, że nikt nie był dla niej tak cierpliwy. - mówiła po cichu. - Nawet tata... Kazała mi o nim zapomnieć i myśleć, że teraz ty nim będziesz...
- Skąd pewność, że będę z wami na zawsze? - dziwił się artysta.
Gdy zobaczył łzy w oczach Annie, zaprzeczył:
- Nie, ja nie mówię, że to zrobię... Po prostu dziwi mnie, że chce się związać tak szybko... Jest młoda, nie wiadomo, w jakie bagno mogą ją wciągnąć tacy... Tacy jak ja...
- Mama ci ufa. - odrzekła dziewczynka. - Mówiła już o tym ze mną... Mówiła, że wierzy, że będziesz ją chronił... I mnie też. Mówiła, że ma nadzieję, że będziesz przy nas. Kiedy zobaczyła w gazecie artykuł o tobie, że nie chcesz wrócić do Anglii, chciała popełnić samobójstwo... A mi było smutno...
- Wiem, że wtedy jest ciężko. - pogładził jej włosy. - Przyznam, że też było mi smutno, gdy rozstawałem się wtedy z twoją mamą... Ale teraz znów jesteśmy, mieszkamy razem...
- Żeby tak zawsze było... - szepnęła Annie.
- A więc po mamie jesteś taka bystra... - pocałował ją w główkę tancerz. - I taka cudowna... Chodź, jedziemy do domu.
Podjechali pod samą stajnię i wprowadzili konia do boksu. Następnie wrócili do domu. Abby nie było na tarasie, siedziała w salonie, przy fortepianie i grała, podśpiewując:
- Pretty sunshine...
We were best friends of ever time
I remember - we two and nobody more
We walked to the end of the world
Hee-hee!
Chłopak objął ją w pasie, przykucając. Dziewczyna automatycznie zabrała ręce od klawiszy.
- Coś się stało? - pocałował ją w policzek.
- Nie wiem... - westchnęła Abby. - Zastanawiam się i... Nie wiem.
- Annie opowiedziała mi wszystko... - rzekł. - Mam nadzieję, że takich sytuacji nie będzie...
- Niepotrzebnie mówiła... - mruknęła dziewczyna, próbując wstać.
- Spokojnie, nie obwiniaj jej. - odparł E'Cas, prowadząc ją na sofę przed rozpalonym kominkiem. - Nie powinienem poruszać tego tematu, moja wina... Ale obiecuję, że jeśli ty zapomnisz o tym wszystkim i zaczniesz się uśmiechać, to ja będę cię chronił, choćbym miał zapłacić za to niebezpieczeństwem na własnej osobie.
Abby lekko się uśmiechnęła, poczym wybuchnęła płaczem. Kevin nie próbował jej uspokoić, bo wiedział, że jest to najlepsza metoda, by nie chować wszystkiego w sobie. Przestała płakać, lecz jeszcze pochlipywała, lekko otarła nadgarstkami ostatnie łzy i przez chwilę zamarła. Słońce znikało za horyzontem, więc wyszli do sypialni i zostali tam pod mrokiem nocy z lśniącym niebem pełnym gwiazd, które było widać przez szklaną część dachu nad łożem.
Nadszedł poranek. Część okienna w sypialni Abbigail i Kevina znajdowała się od strony wschodniej, więc słońce było wtedy widać doskonale. Przytuloną do siebie parę (odwróconą od promieni słonecznych, Kevin nigdy nie przepadał za oślepiającym światłem po przebudzeniu) obudziła Annie.
- Mamo... - szeptała, trącając ramię Abby. - Dzwoni ktoś.
- O tej porze? - zdziwiła się zaspana dziewczyna. - Podaj telefon.
Po chwili dziewczynka wróciła i ziewnęła lekko.
- Billie Jean przy telefonie... - rzuciła próbując się obudzić.
- Berry Gordy z Motown Records. - przedstawił się nieznajomy. - Doszły do mnie słuchy, że Michael Jackson chciał z tobą nagrać parę kawałków... Jeśli się pani zgodzi...
- Tak, to prawda. - przerwała Abby. - Ale nie przyjmę tej propozycji...
- Jak to? - dziwił się Berry.
- Z całym szacunkiem... - odparła. - Ale mogę z nim nagrać jedynie jedną piosenkę i, ewentualnie, wystąpić na koncercie, ale to wyłącznie dla jego pieniędzy... Kiedy zgodzę się nagrać z nim płytę, media zaczną brzęczeć, że robię to tylk dla sławy... Dzięki, nie skorzystam, osobiście mam dosyć plotek na mój temat.
- Przykro mi... - westchnął producent. - Trudno, może pani wziąć moją wizytówkę od Michaela Jacksona albo E'Casanovy. Pozdrowienia dla rodziny, do widzenia.
- Gdybym ją miała... - zamyśliła się przez chwilę Abby. - Do widzenia, nawzajem.
Odłożyła słuchawkę i padła na łóżko.
- Co się stało? - zapytała Annie.
- Nic takiego... - odrzekła dziewczyna. - Kochanie, powiedz Sandrze, żeby zrobiła herbatę z mlekiem i przynieś ją, ok?
- Dobrze. - dziewczynka wybiegła z pokoju.
- Córką się wysługujesz? - zaśmiał się Kevin. - Jak się dziś czujesz?
- Niebardzo. - mruknęła.
- No co ty, będziesz chodziła tak przygnębiona? - uśmiechnął się Kev. - Rozchmurz się.
Zaczął całować jej dłoń. Po chwili twarz Abby nabrała rumieńców i szerokiego uśmiechu pokazując białe, piękne zęby.
- I taki uśmiech chciałem zobaczyć. - zaśmiał się Kevin.
Wtedy do pokoju weszła Annie. Postawiła kubek z herbatą na stoliku przy łóżku.
- Bardzo ci dziękuję. - pocałowała córkę w czoło. - Zaraz idziemy na spacer, więc jak chcesz, wyprowadź konia.
Annie widocznie się ucieszyła, bo wybiegła z trzaskiem drzwi. Potem słychać było tylko łomot i krzyk: ,,Nic mi nie jest". Abby upiła łyk herbaty i wstała, sięgając drzwi do szafy. Wyjęła swój strój z klipu ,,Streetwalker" i przeszła do łazienki. Kevin usiadł i zaczął myśleć, na co się dziś ucharakteryzować. Gdy wyszła Abby, wszedł Kev. Po 10 minutach oboje znaleźli się na dole. Kevin - już jako E'Casanova był ucharakteryzowany na ,,Koncert HIStory Warszawa '96" Michaela Jacksona. Ku ich zdziwieniu, Annie stała z koniem obok bramy. Gdy się otworzyła, E'Cas pomógł jej wsiąść i wyszli. Ochrona szła za nimi tak, by ich widzieć, ale minimalnie słyszeć rozmów (zachowywane są tu prywatne sprawy artystów). Po lewej stronie konia szła Abby, a po prawej - Kevin.
- Take me there... - podśpiewywała cicho Abby. - Wygląda na to, że... To znaczy myślę... Ee, nie ważne.
- Ale co? - zapytał E'Cas.
- Myślałam o krótkim urlopie, ale jeszcze muszę zaśpiewać na koncercie z okazji comeback'u Michaela... - westchnęła.
- Świetny pomysł, choć w takim domu... - rozejrzał się chłopak, widząc ocean po swojej prawej. - Uważam, że ty masz tu wakacje, ilekroć wrócisz do domu.
- Pewnie tak... - opuściła głowe dziewczyna. - Ale ten dom kupił mi tata i... Wciąż pamiętam, jak ostatni raz widziałam go... I moją przyjaciółkę, Raven. Mam jeszcze siostrę bliźniaczkę, ale nie wiem, gdzie ona teraz jest... I czy o mnie pamięta...
- Druga taka piękna? - zaśmiał się tancerz. - Pewnie, że pamięta...
- Minęło 5 lat. - rzuciła dziewczyna. - Odkąd urodziłam Annie, ona zniknęła... Była zła, że się mną zajmują... A ja nie byłam świadoma tego, co zrobiłam...
- Miałaś 14 lat, nie mogłaś być zupełnie świadoma, że zmiany w życiu mogą zniszczyć relacje. - odrzekł E'Cas. - Ona mogła na początku być zdenerwowana, bo tak zwykle jest. Ja to rozumiem i mam nadzieję, że pogodzisz się z siostrą. Ciekawe, kiedyś po występie podeszła do mnie fanka i powiedziała, że rozstała się z siostrą po tym, jak urodziła. Ale nie wyglądała jak ty...
- Coś powiedział? - zatrzymała się Billie. - A twarz miała podobną?
- Tak, w sumie... - zastanowił się artysta. - Bardziej kościstą, ale tak, bardzo podobna. Mówiła jeszcze, że jesteś podobna do niej i chciałaby się z tobą spotkać na koncercie...
- Może to ona... - wzruszyła ramionami, jakby obojętnie. - Zobaczymy już jutro.
I zaczęła cicho śpiewać. Annie zachowywała się cicho, tylko co jakiś czas głaskała konia po dobrze umięśnionej szyji. Przeszli prawie pół drogi w milczeniu, lecz tą ciszę przerywał stukot kopyt. Billie Jean targała burzę czarnych loków dłonią, a E'Casanova zwracał się do dziewczynki, poprawiając niektóre szczegóły. Do końca dnia chodzili po ulicy. Gdy nadszedł wieczór, zadzwonił telefon. Annie rzuciła się na słuchawkę:
- Rezydencja Billie Jean, mówi Annie... Skąd pani ma ten numer?... Dobrze, już podaję...
Wbiegła do salonu i znalazła Billie i E'Casa przy kominku, na dywanie.
- Do ciebie. - podała słuchawkę chłopakowi.
Tancerz stanął na równe nogi i rozmawiał z tajemniczą nieznajomą:
- Mówi E'Casanova...
- To ja, Raven. Pamiętasz mnie?
- A tak... Trudno zapomnieć. Jak mnie znalazłaś?
- Szybko. Jestem fanką, nietrudno dla takiej... Podobno jesteś z Billie Jean.
- Skąd takie... Twierdzenia?
- Czytam sporo. Mogłabym dostać wejściówkę za kulisy, żeby ją spotkać?
- Nie wiem, to zależy od niej.
- Proszę, chciałabym jej opowiedzieć o mojej siostrze... Jest do niej podobna i... Chciałabym jej się zwierzyć.
- Ja... Dostaniesz ją.
- Dzięki z całego serca, kocham cię.
- Nie ma sprawy, powinnaś bliżej ją poznać.
- Serio tak sądzisz? Ale jesteś miły... Szkoda, że rzuciłeś pracę...
- Ja nie żałuję... Mam więcej czasu.
- Muszę kończyć, przygotuję się na jutro. Powiedz ochronie, żeby wpuścili Raven Benett.
- Pewnie.
- Narazie.
Rozłączyła się szybko. Chłopak wrócił na dywan.
- Kto to był? - zapytała Abby.
- To była... - spojrzał na Annie. - Niespodzianka.
- Niespodzianka? - powtórzyła dziewczyna.
- Dokładnie. - klasnął w dłonie artysta. - Przyjdzie jutro po twoim koncercie.
Abbigail nic nie mówiła. Przeczuwała... Nie, wiedziała! Wiedziała, że to jej siostra... Słyszała niektóre słowa i już liczyła godziny, minuty, sekundy... Czas oddzielający ją od spotkania. Chciała, by ten dzien w końcu nadszedł, ten emocjonujący moment...
W końcu nadszedł. Nim dziewczyna się spostrzegła, czekała na reżysera koncertu ubrana w zwiewną, białą sukienkę, białą marynarkę, fedorę z czarnym pasem i białe buty. Makijaż był czarny, błyszczyk bezbarwny. Nagle przyszedł oczekiwany.
- 30 sekund, Miss Billie. - rzucił i zaraz wybiegł zapowiedzieć.
E'Casanova stał tam również, wyglądał jak Michael Jackson z teledysku ,,Black Or White". Billie Jean zawsze lubiła widzieć go jako artystę z ery Bad. Chłopak utulił ją mocno i powiedział:
- Kocham cię. Tata byłby z ciebie dumny...
- Chciałabym, żeby tu był... - zaszlochała Billie.
- Ajj, Billie... - westchnął E'Cas. - On jest tam, gdzie ty... Jestem pewien, że się cieszy, że jesteś szczęśliwa... Pomyśl o nim...
Billie otarła łzę (na szczęście makijaż miała wodoodporny, jak wszyscy celebryci, inaczej po występie pot by zmył podkład) i wyszła na scenę. Ten sam, znajomy widok - białe reflektory oślepiające oczy... Założyła ciemne okulary. Został uwolniony dym i powolną muzykę poczęło słyszeć ponad 15 000 fanów. Nigdy nie spodziewała się, że będzie tak wzruszona, zaniepokojona, ale i podniecona... Kolejny występ, a ten dla Króla Popu! Wszystko musiało wyjść perfekcyjnie. Jednak pierwsze łzy już poleciały, gdy na monitorze zauważyła zdjęcia jej i ojca... Podeszła nieśmiało do mikrofonu i zaczęła śpiewać:
- Don’t walk away
See I just can’t find the right thing to say
I tried but all my pain gets in the way
Tell me what I have to do so you’ll stay
Should I get down on my knees and pray
And how can I stop losing you
How can I begin to say
When there’s nothing left to do but walk away
I close my eyes
Just to try and see you smile one more time
But it’s been so long now all I do is cry
Can’t we find some love to take this away
‘Cause the pain gets stronger every day
How can I begin again
How am I to understand
When there’s nothing left to do but walk away
See now why
All my dreams been broken
I don’t know where we’re going
Everything we said and all we done now
Don’t let go, I don’t wanna walk away
Now why
All my dreams been broken
Don’t know where we’re going
Everything begins to set us free
Can’t you see, I don’t wanna walk away
If you go, I won’t forget you girl
Can’t you see that you will always be
Even though I had to let you go
There’ nothing left to do
Don’t walk away
Padła na kolana i popłakała się. Fani również lali łzy, gdyż głos jej tak melodyjny, a piosenka śpiewana z pasją sprawiają, że rozczulają się nawet najtwardsi. Trwała tak w tej pozycji niecałą minutę, gdy nagle basy rozbrzmiały i zaczęła grać szybka, zachęcająca do tańca muzyka. Dym został uwolniony poraz drugi, a Billie Jean wstała. Gdy fani poczęli piszczeć, artystka tańczyła i śpiewała:
- You know I work to hard for this kinda play, (ho!)
I wrote a letter, for the getto of the CIA, (ho!)
I don't care a jack, or about what cha' do, (ho!)
Just put ya dime on the line baby, cos i own you, (ho!)
Somebody said, give up instead on how you feel, (ah-uh)
One blow to the head is all you need
(I aint takin it..ya,)
Cheater (oooooh!, Do it!, What!, (Ya Got) Do it!, What! (Get back on me...))
Now you better go and get yourself some attitude!
I know ya name and the game is "I own you" (ho!)
Ya, tellin' me that ya comin to a compramise (ho!)
Ya smilin at me while, ya stealin right before my eyes (Daggone it (ho!))
Somebody said, give up instead on how ya feel, (ah-uh)
One blow to the head is all ya need,
(I aint takin it, ya...)
Cheater (ooooooooooh! Do it!, What, Do it!, What!, Get back on me...)
I hurt my backbone baby,
I start to give it up,
Life is an aggrovator,
Sumtimes I part it up,
I broke my radiator,
I live to starve the bone,
I pray to leave my body,
Don't you ever call!
I dont care a jack, or about what you do (ho!)
Just sign your name on the line baby, I own you (Daggone it)
(You are a...)
Cheater (oooo0000ooh!, Give it to me, What!, What!, get jack on me...)
Somebody said, give up instead on how you feel, (aah-uh)
One blow to the head is all you need,
(I aint takin' it..!)
Cheater... (ooohh) Daggone it, Got-Give Give it to me, (cheatin baby)
(You are a..) Cheater...
Nisko się ukłoniła i krzyknęła:
- To dla Michaela! Naszego Króla...
Wybiegła za kulisy i usiadła na podłodze, ujmując między palce kosmyki włosów. Podeszła do niej dziewczyna. Dopiero, gdy wychyliła twarz, ujrzała ją... Blond loki, szare oczy, pełne różowe usta... Nie miała wątpliwości - to Raven! Natychmiast utuliła siostrę krzycząc:
- Jesteś wreszcie! Minęło 5 lat.
- Nawet jak dla mnie to sporo. - zaśmiała się. - Stęskniłam się za tobą.
- Ja za tobą też. - otarła łzę Billie. - Gdzieś ty była tyle czasu?
- W domu, w Basingstoke. - odparła Raven. - A ty? Podobno wiele się u ciebe dzieje i... Tata umarł.
- Prawda. - opuściła głowę dziewczyna. - I nie mogłam pojawić się na pogrzebie...
- Ja byłam... - westchnęła. - Pomodliłam się za niego i za ciebie...
- Za mnie? - dziwiła się. - Przecież żyłam w cieniu twojej sławy, potem ci to odebrałam...
- Wkońcu jesteś moją siostrą. - uśmiechnęła się siostra. - A ty naprawdę pięknie śpiewasz, zazdroszczę ci tego... Śpiewasz, tańczysz, malujesz, piszesz... Wychowujesz, masz cudownego chłopaka.
- Jakby to tata powiedział: Spisujesz się na medal. - rzuciła Billie.
Potem uroniła łzę. Raven usiadła obok niej. Billie Jean zaczęła rozmowę:
- Bardzo za tobą tęskniłam...
- Ja za tobą też... Jak Annie?
- Dobrze... Chciałaby nareszcie mieć ojca...
- Cieszę się, że ci się tak powodzi...
- Nie tak bardzo... Dalej tęsknię za tatą.
- Ja też. A twoja rodzina?
- Przecież jej nie mam...
- Rozstałaś się z Ray'em?
- Tak...
- Przykro mi.
- Czemu?
- Mi powodzi się w życiu, a nie szłam do wojska, jak ty...
- No, przynajmniej mam jak żyć...
- Prawda... Jeśli nie ma przeszkód, wprowadź się do nas.
- Ja?
- Tak. Są 4 sypialnie: dla rodziców E'Casanovy, dla jego brata, dla Annie... A na drugie dziecko się nie zanosi, więc...
- Dziękuję ci bardzo...
- Nie ma za co. Jesteśmy siostrami.
Podeszły do garderoby. Billie utuliła i ucałowała Annie, potem E'Casanovę.
- Widzę, że wam się powodzi... - uśmiechnęła się Raven. - Miło mi poznać cię z bliska.
- Mi też bardzo. - uściskał ją tancerz. - Miło, że wreszcie się odnalazłyście i... Co najważniejsze chyba, dogadujecie się.
- Czemu tak... - zaczęła.
- Poczekaj... - szepnęła Billie.
- Gdzie rodzice? - wszedł Dave, zwracając się do E'Casanovy.
- Przepraszam, ale... - rzucił tancerz.
- Umarli? - zaniepokoił się chłopiec.
- Nie. - zaprzeczył.
- To za co przepraszasz? - dziwił się Dave.
E'Casanova westchnął ciężko i siłą zwrócił go w kierunku autobusu, gdzie byli ich rodzice. Nie mógł już wytrzymać. Po chwili wrócił do dziewczyn.
- Panny. - zwrócił się do wszystkich trzech. - Nie marnujmy czasu, do autobusu.
Billie i Raven szły przodem, zaś artysta podniósł Annie i zaniósł ją do pojazdu. Autobus ruszył. Było ciemno, więc grupa widziała za oknem jedynie kontrastujące z czernią nocy kolorowe, neonowe światła. E'Casanova (chyba poraz pierwszy w życiu) poczuł się niezręcznie. Nie wiedział czemu, ale czuł się dziwnie. Prawdopodobnie nigdy nie był sam na 3 dziewczyny (nie ważne, w jakim wieku). Jednak starał się ukrywać to, czego po uwodzicielu spodziewać się raczej nie da. Rozmawiał z Annie, tłumaczył jej coś, a dziewczyny rozmawiały. W końcu wyjechali z Londynu i kierowali się w stronę Canvey Island. Gdy dojechali do willi - nazywanej przez fanów ,,Królestwem Boogie", Annie natychmiast wyciągnęła chłopaka do salonu, by obejrzeć film. Abby i Raven wyszły chwilę potem i weszły na górę.
- Chodź, chcę wam wszystkim coś pokazać. - chwyciła gitarę i zaprowadziła siostrę na dół.
Nie mogła się nadziwić, co można zrobić z salonu - niczym taras zimowy, a ściany było widać tylko po prawej stronie, w części kuchni. Usiadła więc na jednej z 3 sof. Abby chwyciła stołek i zaczęła grać, śpiewała do rytmu:
- When you're down and trubled
And you need some love and care
And nothin', no nothin' is goin' right
Just close your eyes and think of me
And soon I'll be there to brighten up
Yeah, even your darkest night
You just call out my name
And you know, wherever I am
I'll come a-runnin'
To see you again
Winter, spring, summer or fall
All you have to do is call
And I'll be there, yeah I will
You've got a friend
When the sky above you
Grows dark and full of clouds
And that old north wind
He begins to blow
Here's what you do baby
Keep your head together
And call my name out loud
And soon you'll hear me
Knockin' at your door
Oh yes I will, yes I will
You just call out my name
And you know, wherever I am
I'll come a-runnin'
To see you again
Ain't it good to know
That you've got a friend
People can be so cold
They'll hurt you and desert you
And take your soul if you let them
Oh, don't let them
Winter, spring, summer or fall
All you have to do is call
And I'll be there, yes I will
You've got a friend, yes you do
You've got a friend, yes you do
Right till the end, for you
Ain't it good to know
Wzięła głęboki wdech i czekała, aż ktoś wypowie się pierwszy.
- Niesamowite. - zachwyciła się Raven. - Ale myślałam, że dalej masz taki... Wysoki głos.
- Wysoki to znaczy? - pytał Kevin. - Wysoki ma od zawsze.
- To znaczy taki... - wyjaśniła, puszczając nagranie, jakby przyspieszoną o 1,2x piosenkę.
Po wysłuchaniu nagrania Annie stwierdziła:
- Mama miała taki głos zanim trafiła do szpitala.
- W rzeczy samej. - zaśmiała się piosenkarka. - Tata strasznie lubił słuchać mnie, gdy jeździliśmy na wycieczki... A Annie słuchała mnie na dobranoc, kiedy śpiewałam jej ,,Human Nature"... Wiecie: ,,If they say: Why, why... Tell 'em that is human nature..."
- A ja umiem śpiewać prawie tak jak mama. - zawołała nagle Annie. - You've got a love in your hands
Don't let it, though
It may escape from you now
If you'll don't want
It...
- Prawie, prawie... - podniósł dziewczynkę tancerz. - Popracujemy jeszcze nad tym, może nauczysz się ostatniej nuty w ,,You Are Not Alone"...
- Chciałabym... - klasnęła w dłonie. - Ale mama i tak robi to o wiele lepiej...
- Kto wie, czy nie zajmiesz mojego miejsca... - zastanawiała się Abby. - Jeśli nie będę już przyzwoicie wyglądać, ty staniesz się Billie Jean...
- Co ty mówisz?! - krzyknęła Annie.
- Ludzie się starzeją... - wzruszyła ramionami. - A ty możesz zacząć już kiedy zechcesz, za miesiąc będą twoje urodziny, skończysz 6 lat.
- Ty masz 16 lat! - nie mogła zniżyć tonu córka. - Ta... To znaczy E'Casanova to już co innego, bo 20 lat... Ale ty?!
- Czas nie stoi w miejscu, maleńka. - uspokoił ją E'Cas. - Mama ma 18, a ja 22... Lata lecą, ty też już nie masz 3 lat, rośniesz...
- Serio? - niedowierzała dziewczyna.
- Ty możesz tego nie widzieć, bo jesteś z nami... - wyjaśnił tancerz. - A mama bierze kuracje przeciwzmarszczkowe... Nie ukrywam, że ja też, bo kto jak kto, ale gwiazdy prezentować się muszą.
- Chociaż tym mnie pociesza... - uśmiechnęła się Abby.
- Dosyć gadki, zaśpiewaj coś jeszcze. - zaśmiała się Raven.
- Ale co? - pomyślała. - Może to...
Lost in a dream
Don't know which way to go
If you are all that you seem
Then baby I'm moving way too slow
I've been a fool before
Wouldn't like to get my love caught
In the slammin' door
How about some information--please
Straight up now tell me
Do you really want to love me forever oh oh oh
Or am I caught in a hit and run
Straight up now tell me
Is it gonna be you and me together oh oh oh
Are you just having fun
Time's standing still
Waiting for some small clue
I keep getting chills
When I think your love is true
I've been a fool before
Wouldn't like to get my love caught
In the slammin' door
How about some information--please
Straight up now tell me
Do you really want to love me forever oh oh oh
Or am I caught in a hit and run
Straight up now tell me
Is it gonna be you and me together oh oh oh
Are you just having fun
You are so hard to read
You play hide and seek
With your true intentions
If you're only playing games
I'll just have to say--bye bye bye bye bye bye bye bye bye
Do do you love me
Do do you love me
Do do you love me
Do do you love me
I've been a fool before
Wouldn't like to get my love caught
In the slammin' door
Are you more than hot for me
Or am I a page in your history-book
I don't mean to make demands
But the word and the deed go hand in hand
How about some information--please
I've been a fool before
Wouldn't like to get my love caught
In the slammin' door
Are you more than hot for me
Or am I a page in your history-book
I don't mean to make demands
But the word and the deed go hand in hand
How about some information--please
Do pomieszczenia weszła reszta rodziny - rodzice E'Casanovy i Dave.
- Śpiewacie bez nas? - zaśmiał się ojciec. - Kevin, pokaż na co ciebie stać, nie posługuj się wybranką.
- Nie mam dzisiaj głosu. - uśmiechnął się trochę nieśmiało.
- My znamy prawdę. - mrugnęła okiem do Raven jego matka. - Świetnie mu wychodzi ,,Invincible".
- Nie jestem profesjonalistą w tym kierunku... - zaśmiał się E'Cas. - Ale mam nadzieję pojawić się na jednej piosence Abby...
- Na niejednej się pojawisz. - westchnęła Billie. - Rozkład na Walentynki w przyszłym roku: ,,I Just Can't Stop Loving You", ,,The Girl Is Mine", ,,The Lady In My Life", ,,Don't Walk Away", ,,For All Time", ,,I Have Nothing" i ,,Our Beatiful Times".
- Tylko tyle? - zdziwił się Dave. - No, lenisz się w tym roku.
- W następnym, słuchaj uważnie. - trzepnął go w głowę Kevin. - Abby, tylko tyle?
- No tak. - potwierdziła dziewczyna. - Wiesz, musiałam iść z tym do Michaela i Whitney. Ale zgodzili się tylko na tyle, ile usłyszeliście.
- Zapomniałaś o ,,I Will Always Love You"... - wspomniała Raven. - Świetna piosenka.
- Niestety. - uśmiechnęła się Abby i spojrzała na zegarek.
Dochodziła już 23:00. Ona nigdy nie podejrzewałaby, że może być o tak wczesnej - dla niej - porze zmęczona. Wstała i bez słowa przeszła na górę, do sypialni.
- To... Ja sprawdzę, co jest. - rzucił Kevin i wyszedł również.
Po cichu wszedł do pokoju. Abby siedziała na balkonie i mówiła:
- Tato, szkoda, że ciebie tu nie ma... Może i jesteś wszędzie... Sama już nie wiem... Ciężko mi powiedzieć, co teraz myślę, co wiem... Brakuje mi ciebie, w tobie miałam oparcie... A Annie potrzebuje taty albo jakiegoś opiekuna... Nie wiem, co ja mam robić? Wiem, że powinnam się cieszyć... W końcu E'Casanova poświęcił dla mnie siebie... I swoją karierę... Żałuję, że nie możesz teraz być tu i mówić, że jesteś ze mnie dumny, chwalić, jak pięknie wyglądam... Ani nawet powtarzać mi, żebym ćwiczyła, bo stracę głos... Chciałabym...
I wanna meet you... Last once...
I wanna hear you... Tonight...
I wanna dance for you... And sing...
I wanna see you... Please...
Please, I wanna hear your voice... And think you love me so...
Just stand near me and say last once... I love you so much...
Po jej policzkach pociekły łzy. Wtedy wkroczył Kevin:
- Nie przeszkadzam?
- Nie, raczej... - westchnęła Abby. - Nie.
- Wiem, że dalej mi nie ufasz... - uśmiechnął się, wsuwając dłonie do kieszeni. - Masz prawo.
- Tak, ale chciałabym zacząć. - odrzekła. - Bo... Co za logika być w związku z kimś, komu nie ufasz? A powinnam ci zaufać...
- Minie sporo czasu, zanim się przyzwyczaisz... - podszedł bliżej i rozejrzał się. - 2 lata się nie widzieliśmy... Masz prawo podejrzewać, że, nie daj Boże, zdradzam cię albo coś...
- Nie myślę tak... - przytuliła się do niego dziewczyna. - Mam tylko nadzieję, że takich rozstań już nie będzie...
- Skarbie, nie da się uniknąć niektórych spraw... - szepnął Kevin. - Ale będę się starał, by to się nie powtarzało... Ale sama wiesz, że czasami są sprawy przewyższające nasze chęci...
- Prawda... - odparł cicho Abby.
Otworzyła drzwi do szafy i wzięła piżamę. Szybko się przebrała, strój jedynie rzuciła do pufy. Cały dzień czekała na tą chwilę i wreszcie... Zatopiła się w miękkiej, ciepłej pościeli. Kevin nie czekał dłużej - po chwili również się położył. Objął Abby i położył dłoń na jej brzuchu. Ta uśmiechnęła się tylko. Czuła się bardzo bezpiecznie, lecz bała się przeszłości - bała się że Raven znów ją opuści, gdy znów zajdzie w ciążę. Właściwie nie bała się ciąży - bała się kolejnej kłótni z siostrą, miała nadzieję, że to się nie powtórzy - zawsze lubiła ciągłe zmiany, a gdy coś się powtarzało, próbowała to ukryć. Dlatego każdy koncert wyglądał inaczej, nawet przy tej samej piosence. Jej styl, od 5 roku życia praktycznie zmieniał się stale - od młodej blondyneczki przechodziła powoli w ciemnowłosą kobietę. Żałowała, że rodzice nigdy nie zobaczą jej przemiany, choć wierzyła w głębi serca, że są razem z nią. Powoli ulegała romantycznemu klimatowi, choć nie chciała.
Nadszedł kolejny ranek. Dla Abby noc minęła nadzwyczaj szybko, jednak chciała zatrzymać czas w miejscu - w końcu poniedziałek, miała spotkanie z prywatną szkołą electric boogie (chyba jedyną w całej Anglii, czy też w jej rejonach). Ledwo otworzyła oczy, zobaczyła Kevina (prawdopodobnie czekał, aż się obudzi). Odwróciła się, przy łóżku stała Annie.
- Co ty tu... - spojrzała na zegarek.
- Właśnie rozmawiałam z Kevinem. - odparła dziewczynka. - Jedziemy do tej szkoły?
- Pewnie... - odparła Abby.
Próbowała usiąść, ale najwyraźniej kręciło jej się w głowie. Przeczuwała, że koncert przy pobieraniu leków na stres tak się skończy (choć miała w głowie także drugą wersję). Niechętnie wstała i wyszła do łazienki. Annie bez słowa zeszła na dół. Kevin usiadł i począł myśleć. Po chwili przyszła Abby. Otworzyła szafę i rozejrzała się. W szafie miała sporo ubrań, a porządku - zero. Perfekcyjna była na scenie, jednak sprzątanie było dla niej niczym czarna magia. Wyjęła poszczególne części ubrania i ułożyła strój - czerwoną sukienkę z czerwoną marynarką i czarnymi kozakami na szpilkach. Chwyciła fedorę i wróciła do łazienki. Kevin zastanawiał się... Nigdy jeszcze nie czuł czegoś takiego, więc starał się organizować czas, by mieć wolne wtedy, kiedy Billie Jean. Mimo, iż ich prace były podobne, trudno było je pogodzić z zobowiązaniami wobec rodziny. Abby wyszła szybko z pokoju, jakby miało coś się palić lub ktoś umrzeć. Kevin wszedł do łazienki, by znów zamienić się w E'Casanovę. Po 15 minutach schodził już na dół - ucharakteryzowany i ubrany na klip ,,Bad" - uwielbiał chodzić w ćwiekach, poza tym i Abby uwielbiała widywać go w tym stroju. Wyszli bez słowa i wsiedli do limuzyny. Niedaleko Basingstoke (jakieś 10km) czekała już na nich otwarta szkoła... Na tych niesamowitych gości, którzy mieli opowiedzieć, co może czekać osoby, które przejdą do tego wspaniałego, okrutnego świata. Gdy wreszcie dotarli do celu i drzwi samochodu otworzyly sie, Annie wyskoczyła i powiedziała:
- Wielka ta szkoła!
- Musi być. - odparła Abby. - W końcu w niej szkolą się zapowiadający się tancerze i tancerki.
- Super! - krzyczała z podekscytowania Annie.
Podeszła dyrektorka szkoły, Elisabeth Swann.
- Witamy naszych miłych gości... - przywitała się. - Widzę, że Abbigail jest tą, na której wzorują się uczniowie. Jak się czujesz?
- Świetnie. - uśmiechnęła się. - Jak uczniowie?
- Też dobrze. - odparła kobieta. - Chodźcie, są gotowi.
Wszyscy weszli do wielkiej sali.
- Tyle ich jest? - zapytał niedowierzając E'Casanova.
- Tak, na piętrze są mieszkania. - odrzekła Billie, po czym zwróciła się do klasy. - Witam tegorocznych uczniów szkoły.
Wtem zapanował krzyk. Nauczyciele próbowali ich uciszyć.
- Wiem, jaki to zaszczyt. - zaśmiała się. - Sama byłam tu uczennicą... Wtedy przyjechała do nas Paula Abdul... Wracając do... Electric boogie jest jedną z najtrudniejszych stylów tańca, więc nauka trwająca rok wymaga talentów niezwykłych. Jednak po jednym roku tutaj można próbować rozpocząć karierę... Zwykle uczyć się tu mogą osoby do 13 roku życia, by mogły przejść potem do szkoły, gdyby nie udało się przebić... Wiem dobrze, co to znaczy, bo sama się tu uczyłam, a jury na pokazach jest wymagające bardzo... Chciałam wam powiedzieć tylko, że trzymam za was kciuki, a dziś... Dziś praktycznie odpowiadam na wasze pytania...
- Jak wygląda to przesłuchanie i w ogóle? - rzuciła pierwsza dziewczynka.
- Praktycznie cała sprawa opiera się na tym, by zrobić wrażenie. - odparła Billie. - W jury znajduje się trójka najlepszych tancerzy... Nie wiem, kto będzie w tym roku, ale chyba ci sami od początków szkoły: Michael Jackson, Paula Abdul i E'Casanova... Chyba, że ja pójdę za Paulę. Każdy występuje jednostkowo lub w grupie, tylko musi mieć nazwę. Dozwolone są układy z piosenek Michaela, Pauli, E'Casa i moich, jeśli ktoś się ich uczył dostatecznie długo... Jury ocenia je w skali 0-6, czyli tak, jak w szkole... Taka sama powinna być średnia, czyli 3.0. Jeśli przekroczysz tą średnią, możesz dostać bilet na przesłuchanie, które osądzę ja. Jeśli przekroczysz 3.0 w mojej ocenie, możesz zostać jedną z drugiej grupy tancerzy, a jeśli przekroczysz 5.7, możesz zostać jedną z pierwszych. Gdy mnie o ciebie zapytają, będziesz mogła utworzyć kontrakt, zostać u mnie lub skończyć, jak ci się będzie podobało... Tylko trudno się dostać, prawie 65% uczniów się nie dostaje, dlatego ważne jest, by byli zapisani do gimnazjum.
- A jak wyglądała twoja praca? - zapytał jakiś chłopiec z tyłu.
- Była ciężka. - westchnęła. - Od 5 roku życia chodziłam do tej szkoły, śpiewałam zawsze do rytmu i mnie odkryto. Chodziłam tu jednak do 13 roku życia, potem moje życie nabrało wysokich obrotów. Powiem wam jeszcze, że dodają punkt za wymyślenie 3 minut własnej choreografii, bez tego bym nie przeszła.
- A czym przeszłaś? - dopytywała, 13-letnia już dziewczyna.
- Wykonałam z 4 przyjaciółkami układ do ,,Superfly Sister", potem nasze drogi się rozeszły, ale one nie zrobiły kariery, bo nasz wynik dzielił się na 5.
- Wykonaj go! - krzyczała młodzież.
Billie Jean niechętnie, ale się zgodziła:
- Uprzedzam, że mogę coś pomylić.
Jakaś dziewczynka podbiegła i puściła ,,Superfly Sister", wersję instrumentalną. Artystka chwyciła mikrofon i poczęła tańczyć i śpiewać:
- Yeah Shoo-hee
Oooh
Hee hee!
Shoo-hee
Woh
Woh
Hee!
Love ain't what it used to be
That is what they're tellin' me
Push it in stick it out
That ain't what it's all about
He wanna do something keen to you
He wanna wrap his arms all around you girl
He wanna shake it up shake it down
Doing it right
He wanna jump back half flap doing it right
He wanna lay you down
Turn it up
Kicking it loose
He wanna fly high nigh high
Baby for you'se
He wanna motormouth
Float around
Baby the back
He wanna shake it up shake it down
Moving round ha ha
Love ain't what it used to be
(Hee!)
That is what they're tellin' me
Push it in stick it out
That ain't what it's all about
(Oh)
Susie like to agitate
Get the boy and make him wait
Mother's preaching Abraham
Brothers they don't give a damn
(Oh)
He wanna do something keen to you
He wanna wrap his arms all around you girl
He wanna do it up keep it high
Deep in the night
He wanna eye ball
Get hard
Playing it right
He wanna turn the key
Hurt the sheets
Move to the left
He wanna hot scrub
Hot love
Making it wet
He wanna give hot jump shot
Move to the left
He wanna time bar
Slam dunk ha ha ha
Hoo!
Hee!
Keep it goin'
Party now
Hee!
Hee!
Love ain't what it used to be
(Hoo!)
That is what they're tellin' me
(Oooh!)
Push it in stick it out
That ain't what it's all about
Sister say she love him some
(She's doin' it, she's doin' it)
God is jammin' on the run
Mother's preaching Abraham
(Hee!)
Brothers they don't give a damn
(Oh)
(Ha!)
(Ho!)
Johnny's begging pretty please
(Keep the brother on his knees)
Keep the brother on his knees
(Hee hee!)
Susie likes to agitate
(Keep doin' it keep doin' it)
Get the boy and make him wait
Sister's marries to a hood
Sayin' that she got it good
Holy Mary Mercy me
(Hee!)
I can't believe the things I see
Thinkin' that they got it made
(Hoo!)
They doin' what they used to hate
(Oooh!)
Push it in stick it out
(Keep doin' it)
(Keep doin' it)
That ain't what it's all about
That ain't what it's all about
Holy Mary Mercy me
(She's holy Mary moly Mary)
I can't believe the things I see
(Goin' on now)
(Hee Hee!)
Mother's preaching Abraham
(She's doin' it she's doin' it)
Brothers they don't give a damn
(Hoo Hoo!)
(Hoo! Hoo!)
(Holy Mary moly Mary)
Sister say she loves him some
(She's goin' down)
(Hoo!)
God is jammin' all around
(God is jammin')
(Hee hee!)
Holy Mary Mercy me
(She's holy Mary moly Mary)
I can't believe the things I see
(Keep on goin')
(Hee!)
(Hee!)
You're doin' it
You're dirty
Keep doin' it
You're dirty
Keep nasty
You're nasty
You're doin' it
You're dirty
You're dirty
You're doin' it
You're nasty
You're doin' it
Keep dirty
Keep dirty
You really want it
Oooh!
Hoo!
Hoo!
(Go'on now)
Hoo!
Hoo!
(Doh)
(Close your eyes)
(I gotta make)
(Close the door)
(She's dirty)
(She's oh)
(She's)
(Hee!)
(Keep on goin')
(Party down)
Holy Mary mercy me
(Hoo!)
I can't believe the things I see
Push it in stick it out
That ain't what it's all about
Wszyscy - bez wyjątku - obserwowali i nie mogli uwierzyć - dziewczyna po wypadku umie jeszcze płynnie poruszać ciałem, niczym przy cha-chy lub rumbie, która to również wymaga wysokiego poziomu aktywności i doświadczenia w tańcu. Dzieci czuły się jak na realistycznym koncercie lub występie - głośna muzyka, mikrofon, tancerka i piosenkarka, czyli - uwielbiana przez to pokolenie - Billie Jean. Gdy tylko skończyła, wszyscy dali owacje na stojąco, również nauczyciele. Rozmawiali jeszcze długo, prawie do wieczora. Właściwie cały rok zleciał im jak z bicza strzelił. Nadeszły jeszcze 3 miesiące, więc był wtedy 20 marca - pierwszy dzień wiosny. E'Casanova i Billie wyszli na spacer bez Annie... Lecz nie byli sami! Otóż dziewczyna - jeszcze młoda, w maju już 19 lat, pchała wózek. E'Cas - również niestary, bo 22 wiosny zaledwie - szedł obok. W wózku leżała dziewczynka, prześliczne, 3-miesięczne niemowle. Jednak chłopaka dręczyły różne myśli - to z przeszłości, gdzie cały czas widział siebie jako młodziutkiego, czarnego chłopaczka biegającego z kolegami po boisku. Widział - a raczej wyobrażał sobie - przyszłość - śniadego już, wysokiego i przystojnego mężczyznę szczęśliwie spędzającego życie. Nie spodziewał się takich obrotów sprawy. Nie myślał nigdy, że mógłby czuć wstyd... Wstyd, że przecież idzie przez życie z młodą legendą electric boogie (albo ona z nim). Jednak z drugiej strony czuł, że musi iść dalej - oświadczyć się Abbigail. Gdyby tylko udało mu się dyskretnie wszystko urządzić... Ale od czego ma się doświadczenie?
- Słuchaj... - westchnął, próbując myśleć. - Właściwie... Właściwie nieważne.
- Co jest? - zapytała Abby.
Lecz odpowiedzi się nie doczekała. Szli tak 15 minut - jakby wszystkie emocje opadły. Kolejne kilka minut ciszy, potem przerwał dźwięk telefonu (telefonu wyciszonego). Abby odebrała połączenie z Charlie'm:
- Witaj.
- Charlie, ja...
- Nie spodziewałaś się?
- Tak, bo... Minęły 4, może 5 lat... Co u ciebie?
- Nic, chciałem tylko zadzwonić, żeby się upewnić czy wszystko z tobą w porządku.
- Ze mną jak najbardziej, dawno wróciłam do zdrowia, a teraz... Teraz...
- Jesteś z Kevinem, wiem...
- Przykro mi, jeśli złamałam ci serce, po prostu... Przepraszam.
- Nie przepraszaj, to moja wina. Narzuciłem ci się... Jak Annie? Ma już swoje upragnione 6 lat?
- Tak, zaśpiewa ze mną na swoim pierwszym koncercie.
- Świetnie! Kiedy? Co zaśpiewa?
- Dopiero za miesiąc, zaśpiewa ze mną ,,Wanna Be Startin' Somethin" i sama "Ben" oraz "Maria".
- Chciałbym ją usłyszeć...
- Usłyszysz, będzie transmisja na BBC.
- Kiedy do nas przyjedziecie? Stęskniliśmy się, dawno nie widziałem swego kuzyna z rodziną.
- Praktycznie nigdy, zwykle sam przyjeżdżał... Albo wtedy byłam z tobą.
- Świetnie. Tak czy siak czekamy. Ja pójdę na spacer, pogoda jest dziś wyjątkowo ładna.
- Do zobaczenia.
- Narazie.
Po cichu wyłączyła telefon. Poczęła zastanawiać się. Zastanawiać się nad tym, jak Bóg mógł ją nagrodzić, skoro nie uczyła się, by poszerzać wiedzę o swojej pasji? Zaczęła myśleć, żeby - zostawiając cząstkę tajemniczości związku - rozstać się na trochę z Kevinem i pouczyć się. Lecz co innego myśleć, a co innego robić.
- Wiesz co? - westchnęli oboje.
Abby natychmiast się powstrzymała. Nie wiedziałaby co powiedzieć i miała nadzieję, że E'Cas zrobi to samo.
- Wydaje mi się, że... - zaczął niepewnie chłopak. - Powinniśmy się rozstać.
- Co? - zaniepokoiła się. - Co ty...
- Tylko na 3 lata. - odparł Kevin. - Myślałem, że sądziłaś, że to będzie dla nas dobrze.
- Tak, ale... - Abby spojrzała na niemowlę. - Nie sądziłam, że ty będziesz sądził, że oboje będziemy sądzić, że to się uda.
- Cóż... - westchnął tancerz. - Sądzę, że wyjdzie nam to na dobre.
Dziewczyna przez drogę do domu nic nie mówiła. Ciężko było jej przyjąć te słowa, lecz wiedziała, że też tak myślała - a nie wyobraża sobie, by ten ukochany zwracał się do niej obojętnie. Po prostu dla niej to niemożliwe. Wrócili do domu w milczeniu - dla takich chwil rozstanie byłoby konieczne. Pod wieczór Abby wyszła na balkon, kładąc dziecko na huśtawkę obok siebie. Usiadła z gitarą i poczęła śpiewać:
- Pretty sunshine...
We were best friends of ever time
I remember - we two and nobody more
We walked to the end of the world
Hee-hee!
Two hearts hit like one...
I remember your smile when we laughed
We was - simply - like an angels on the clouds
Now I remember just your eyes
Hee-hee! Your pretty eyes...
Sometime you promised me you'll take me to heaven
When you'll go away... (go away)
So now it's time
Please, don't even lie
Just take me now... (take me now)
Take me there where is God.
Whoo-hoo!
You promised me, you'll always love... Yeah-ah!
You sayed you'll take my hand
And take with you to heaven (yeah-ah-aah)
There where is God
There where is our happy cloud (ye-ye-yeah)
Where we'll can bunk down
With silence around...
(silence around)
With silence around...
(silence around)
Our memories
We was taking picture everyday
Then we layed these into album... Yeah!
I can see smile in your eyes.
Hee-hee!
You was like brother
Who I can say anything and trust
I remember - we was pray to God
To die together... Yeah-ah!
Sometime you promised me you'll take me to heaven
When you'll go away... (go away)
So now it's time
Please, don't even lie
Just take me now... (take me now)
Take me there where's God.
Whoo-hoo!
You promised me, you'll always love... Yeah-ah!
You sayed you'll take my hand
And take with you to heaven (yeah-ah-aah)
There where is God
There where is our happy cloud (ye-ye-yeah)
Where we'll can bunk down
With silence around...
(silence around)
You promised me, you'll always love... Yeah-ah!
You sayed you'll take my hand
And take with you to heaven (yeah-ah-aah)
There where is God
There where is our happy cloud (ye-ye-yeah)
Where we'll can bunk down
With silence around...
(silence around)
With silence around...
(silence around)
I remember us (I remember)
Our common time... Stars is our eyes
(in our eyes)
I remember, I know, it was friendship, love
We was like brother and sister, that boy and that girl and friend to friend
(let's do feeling our last breath and walking together to the end)
Whoo!
Yeah-ah-ah!
(let's do feeling now)
Hee-hee-heee!
(walking together to the end)
Yeah! Eyeyyy!
(let's do feeling our last breath and walking together to the end)
You promised me, you'll always love... Yeah-ah!
You sayed you'll take my hand
And take with you to heaven (yeah-ah-aah)
There where is God
There where is our happy cloud (ye-ye-yeah)
Where we'll can bunk down
With silence around...
(silence around)
You promised me, you'll always love... Yeah-ah!
You sayed you'll take my hand
And take with you to heaven (yeah-ah-aah)
There where is God
There where is our happy cloud (ye-ye-yeah)
Where we'll can bunk down
With silence around...
(silence around)
You promised me, you'll always love... Yeah-ah!
You sayed you'll take my hand
And take with you to heaven (yeah-ah-aah)
There where is God
There where is our happy cloud (ye-ye-yeah)
Where we'll can bunk down
With silence around...
(silence around)
You promised me, you'll always love... Yeah-ah!
You sayed you'll take my hand
And take with you to heaven (yeah-ah-aah)
There where is God
There where is our happy cloud (ye-ye-yeah)
Where we'll can bunk down
With silence around...
(silence around)
With silence around...
(silence around)
Take me there
Take me to heaven...
Yeah-ah!
Take me there
Please, take me there...
Yeah-ah-ah!
Please, take me there...

Specjalnie dla Michaelki, której - o dziwo - to opowiadanie bardzo się podoba (nie ukrywam, polonitce też Razz) :>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Michaelka111
Administrator



Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 415
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:48, 14 Mar 2009    Temat postu:

Hmmm... Spisałaś się - Billie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Billie Jean




Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:56, 14 Mar 2009    Temat postu:

Dziękuję ;* Niedługo dalsza część Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Michael Jackson... Living legend... Strona Główna :: Opublikuj swoje opowiadanie o Michael'u! Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Charcoal2 Theme © Zarron Media

Regulamin